Legendy druskienickie
Sokół i łzy…
W owych czasach, gdy okolice Druskiennik i pobliskiej Liszkiawy były pokryte olbrzymimi, niemal nieprzebytymi lasami, słynny książę – władca zamku Liszkiawy – wybrał się w okolice Druskiennik na polowanie na żubry i dziki. Towarzyszyli mu żona i liczny zastęp dworzan. Łowy były wyjątkowo pomyślne. Według ówczesnego zwyczaju książę miał po zakończeniu polowania zastrzelić sokoła. Długo wędrował on ze swymi towarzyszami po lasach w poszukiwaniu ptaka… Wreszcie wczesnym rankiem zobaczył szybującego pstrego sokoła. Wypuścił weń szybką strzale, lecz trafiony ptak odleciał w kierunku Niemna i zniknął w jego nurtach. Książę nie wahając się skoczył za nim do rzeki. Wszyscy przybiegli na brzeg, ale nigdzie nie mogli dostrzec ani księcia, ani sokoła. Księżna zaczęła szlochać, a jej obfite łzy spływały na przybrzeżny piasek. Lecz po pierwszym zamieszaniu kilka osób ze świty skoczyło do Niemna i uratowało księcia. Wszyscy weseli wrócili do domu.
A na brzegach Niemna, gdzie księżna przelewała gorzkie łzy, po pewnym czasie trysnęły słone źródła….
Zapisała Jadwiga Siedlecka. Druskieniki nad Niemnem, 1997, Warszawa.
O diabelskim kamienie
…Miastem Raigardasem rządził okrutny książę, który wraz ze swymi dworzanami tak źle postępował z ludźmi, że nawet diabli w piekle oburzyli się i wysłali jednego ze swoich z ogromnym głazem, aby zabił księcia oraz jego wspólników i zniszczył miasto. Diabeł z ciężkim kamieniem zbyt powoli leciał, toteż gdy zapiały pierwsze koguty rzucił kamień nie donosząc go do Raigardasu… Dlatego też głaz ten i nazywają „diabelskim kamieniem”.
O dolinie Raigardasa
…Kiedyś, bardzo dawno, na wysokim i pięknym wzgórzu w dolinie Raigardasa stało niemałe miasto. Gdy jego mieszkańcy wzbogacili się na wojnach i grabieżach, oddali się oni rozrzutności i rozpuście… Długo takim zachowaniem budzili powszechne oburzenie, aż wreszcie w pewną burzliwą noc Perkunas — najpotężniejszy ze wszystkich bogów zburzył najwyższy pałac miasta, spalił piorunami domy, a wszyscy mieszkańcy wraz z ruinami miasta zapadli pod ziemię. Bardzo chcieliby oni znowu wydostać się na powierzchnię ziemi, ale nad nimi powstało bagno gęsto porośnięte krzewami. I oto bijąc w pozostałe u nich dzwony świątyń, co wieczór dzwonią oni spod ziemi, wołając o litość. A słona woda Druskininkai — to łzy mieszkańców podziemia…
O Liszkiawie
…W owych czasach, gdy Litwini modlili się jeszcze do bałwanów, w Liszkiawie zamieszkał pewien król. Poślubił on czarownicę imieniem Woke. Ona z pomocą diabłów w ciągu 44 nocy zbudowała murowany pałac otoczony wysokim murem. Król mając taki potężny zamek zaczął nękać sąsiadów, uciskać i grabić swych poddanych, a jego żona Woke piła krew małych dzieci. Długo cierpieli ludzie, aż wreszcie pewnego dnia powstali i obiegli zamek. Wielu z nich poległo, ale nie udało się im zdobyć zamku. A to dlatego, że ilu obrońców zaniku powstańcy zabijali w ciągu dnia, tylu Woke, wychodząc w nocy na wieżę i wołając potężnym głosem, przywracała do życia. Wreszcie znalazł się śmiałek który w nocy podkradł się do Woke i zastrzelił ją srebrnym guzikiem (bo zwykłe kule nie imały czarownicy). Dopiero wówczas powstańcy pokonali swych wrogów, zabili króla, a zamek zburzyli…
B.Kondratas, Druskininkai, Wilnius: “Gintaras”, 1969.